Trafiliście na tego posta, bo jak sądzę, już wiecie, że chcecie KUPIĆ konia, mieć swojego pierwszego wierzchowca i żadna inna opcja was nie interesuje. Zapewne zadajecie sobie pytanie: „Jak się za to zabrać, od czego zacząć?” Myślę, że jesteście w dobrych rękach. Jestem w stanie pomóc wam, bo sama przeszłam długą drogę i jestem szczęśliwą posiadaczką pięknej i dzielnej kobyłki. Chętnie więc doradzę, jak kupić samodzielnie pierwszego konia bazując na moim doświadczeniu.
Jak przygotować się do szukania konia?
W pierwszej kolejności powinniście określić jakiego konia będziecie szukać. Polecam post: Jak przygotować się do szukania konia. Metodę opracowała moja mama na bazie matrycy Eisenhowera (nie znam faceta, ale metoda jest przydatna). Chodzi w skrócie o zdefiniowanie prawdziwych oczekiwań i priorytetów.
Brzmi strasznie? Nie jest jednak tak strasznie, jakby się mogło wydawać. Jest to proste i intuicyjne narzędzie wspomagające podejmowanie decyzji dla tych, którzy nie wiedzą dokładnie jakie mają potrzeby i jakiego partnera naprawdę potrzebują.
Wiem, że na pierwszy rzut oka wszyscy wiecie, czego chcecie, a moja propozycja wydaje się śmieszna. Uwierzcie mi, że mimo wszystko, warto przejść ten proces, nawet po łebkach, by nie okazało się, że skakać nie lubicie i najlepiej jakby koń lubił głaskanie i buziaczki, a reszta jest nieważna. Ćwiczenie przyda się również tym, którym wydaje się, że wiedzą czego chcą.
Wróćmy do kupowania. Po określeniu typu konia koniecznie powinniście skonsultować swoje wybory z trenerem! Wy wydajecie kasę, ale to trener będzie pracował nad tym „materiałem” i lepiej by był pozytywnie nastawiony i widział perspektywy.
Przeszukiwanie i zamieszczanie ogłoszeń – gdzie szukać konia?
Na wielu stronach internetowych takich jak re-volta lub e-horses macie możliwość sortowania ogłoszeń. Wpisujecie np. wiek konia, przeznaczenie (skoki/ ujeżdżenie/ WKKW itd.), wzrost oraz przedział cenowy w jakim szukacie wierzchowca. Tu wykorzystacie wyniki analizy matrycy Eisenhowera.
W ostatnich latach ceny na rynku bardzo wzrosły. Ja szukałam konia do skoków/ WKKW od 5 do 11 roku życia, startującego na poziomie minimum L klasy, do 45 tys. Moje filtry wymagań pokazywały na portalach wynik: … brak ofert. To było pierwsze zderzenie z rzeczywistością.
Uwaga: Konia doświadczonego zazwyczaj szuka się od 7 roku życia. Takie konie powinny być już przynajmniej po pierwszych startach. Mają poukładane w głowie, innymi słowy są dojrzalsze.
Jak rozmawiać ze sprzedawcą? Checklista pytań
Wracając do ofert. Gdy jakiś koń spodoba się wam i chcecie się o nim więcej dowiedzieć lub zobaczyć, musicie skontaktować się z właścicielem. Napisałam odrębny post Jak porównać konie na sprzedaż – poradnik dla kupujących na temat wywiadu jaki koniecznie trzeba zrobić, by nie wtopić. Oferty zawsze są piękne, taka ich rola. Ponieważ obrót końmi nie jest dobrze uregulowany prawnie, kupujący ponosi bardzo duże ryzyko. Praca detektywistyczna pomoże je ograniczyć.
Generalnie zbierasz wszystkie możliwe dane na temat zwierzęcia, jego kariery sportowej, właścicieli, lekarzy, żywienia, zdrowia itd. Prosisz o video, przeszukujesz Internet itd. Na końcu umawiasz się na jazdę próbną. Jak ten etap ogarnąć poczytajcie w podlinkowanym powyżej poście, bo jest co czytać.
Badanie TUV – co to jest i na co zwrócić uwagę?
Wywiad, jazda próbna, weryfikacja danych, opinia trenera – wszystko ma zielone światło. Czas zatem na badanie kupno-sprzedaż, czyli mityczny TUV (badanie konia przed sprzedażą wykonywane przez weterynarza). I tu niespodzianka – badanie takie nie jest objęte żadnym standardem…
Mimo wszystko weterynarze mniej więcej w podobny sposób wykonują takie badanie, ale jak to z badaniami – są przesiewowe. Znaczy to tyle, że TUV nierówny TUV i mimo ceny, jest to tylko wstępne badanie ogólnego stanu zdrowia, najczęściej pod kątem niedyspozycji ortopedycznych. Zawsze to coś, a w dodatku najczęściej ten obszar zdrowia fizycznego, nomen omen, kuleje najbardziej u sportowych koni.
Mówi się o badaniach oddechowych, bo alergie są coraz częstsze, ale bronchoskopii raczej nie wykonuje się „na dzień dobry”. Podobnie z gastroskopią obrazującą stan przewodu pokarmowego. Nie wspomnę o scyntyfrafii.
Co prawda ukryte choroby mogą być podstawą reklamacji, ale jak się pewnie spodziewasz, są trudne do wyegzekwowania. Wspominam tylko dla pełnego obrazu, że jest taka prawna furtka. W każdym razie w teorii. Zostaje czujność, wręcz podejrzliwość, dobre rozeznanie, renomowany weterynarz do TUV i… szczęście.
Umowa kupna-sprzedaży konia – formalności i podatek
Umówiliście i zbadaliście konia. Badanie TUV wyszło pozytywne to teraz przyszedł czas na umowę kupna – sprzedaży konia.
Dla dopięcia formalności potrzebna jest też zapłata za konia 😉 i najlepiej rejestracja umowy w Urzędzie Skarbowym na dokumencie PCC-3 i zapłata podatku od transakcji 0,5% jej wartości. Wówczas macie dopięty temat na prawie ostatni guzik. Szczerze mówiąc większość obrotu końmi w Polsce odbywa się bez tego urzędowego kroku. No ciekawe dlaczego…
Natomiast brak rejestracji umowy w Urzędzie Skarbowym nie przeszkadza we wpisaniu nowego właściciela do paszportu konia, o czym nie możecie zapomnieć, bo to jedyny prawdziwy ślad waszej inwestycji w świecie jeździeckim.
Transport konia i pierwsze dni w nowym domu
Po podpisaniu umowy musicie ustalić transport konia do nowego domu. Ważne, żeby powierzyć przewóz konia osobie zaufanej. Ja dostałam kilka numerów do przewoźników od trenera, więc miałam pewność jak solidni to ludzie. Każdego pytałam, czy są ubezpieczeni w razie jakiegoś nieszczęścia. Ostatecznie mój koń dojechał cały i zdrowy do nowego domu.
Na koniec tylko dodam, że po kolejnych niepowodzeniach wielokrotnie myślałam, czy jest sens dalej szukać konia. Żadnego nie mogłam znaleźć albo ciągle coś było nie tak. Tu koń kulał, tu dziwnie się zachowywał albo nie przeszedł TUV’a. Niejednokrotnie będziecie mieli wątpliwości i będziecie już chcieli odpuszczać, ale nie róbcie tego.
Kupno konia – wyzwania, błedy i moje doświadczenia
Szukanie konia to bardzo długi i żmudny proces, który każdy właściciel musiał przejść. Znalezienie mojej kobyłki zajęło mi pół roku. Proces ten trwał, jak się potem okazało, raczej krótko jak na to wyzwanie. W każdym razie i tak nie zawsze kupicie takiego konia jakiego sobie wymarzyliście. Najbardziej chciałam wałacha, ładnie malowanego i chodzącego WKKW, a ostatecznie kupiliśmy bardzo pospinaną kobyłkę z nadwagą, którą musieliśmy odchudzić i która w życiu nie widziała przeszkód krosowych, a jak się okazało sprawia jej to dużą przyjemność.
Podsumowanie – czy jesteś gotowy na własnego konia?
Na koniec, ale niemniej ważna uwaga – pamiętajcie przede wszystkim, że KOŃ TO NIE ZABAWKA LUB DROGI PREZENT!
Decyzja o kupieniu konia powinna być dokładnie przemyślana i najlepiej skonsultowana z trenerem, który szczerze wam powie, czy jesteście na to gotowi, i czy jesteście na odpowiednim poziomie jeździeckim.
Opieka nad własnym koniem wiąże się z nie lada odpowiedzialnością, wiedzą i poświęceniem. Większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy jak wymagające są te zwierzęta. Szczerze mówiąc, nie ma ani ziarnka prawdy w powiedzeniu „zdrowy jak koń”.
Jeśli zajmują was rozważania o charakterze: Dzierżawa konia – zalety i wady zapraszam do przeczytania posta o tym tytule. Mam nadzieję, że pomogłam wam przygotować się do poszukiwań i z sukcesem kupicie optymalnego dla was wierzchowca i będziecie robili postępy ciesząc się każdą chwilą. Dajcie znać jak zawarte w tym poście wskazówki przyczyniły się do waszego sukcesu. Trzymam kciuki!
🐎 Masz już za sobą kupno konia? A może dopiero zaczynasz poszukiwania?
Podziel się w komentarzu swoimi doświadczeniami lub pytaniami – chętnie pomogę!
Jeśli ten wpis okazał się pomocny, udostępnij go dalej – może pomoże komuś innemu uniknąć błędów!
Matylda Jasiniak